świąta zbliżają się wielkimi krokami...trochę szkoda....pisanki-karczochy bedą musiały wylądować w pudle, w którym przezimują do następnych świąt:) mąż zapytał mnie przekornie nad czym teraz bede zarywała nocki skoro jajek już nie muszę robić. na odczepnego odpowiedziałam mu, że zaczne robić bombki....ale miał ubaw...nie mineło kilka godzin i dostałam zamówienie na wielką bombkę bordowo-złotą. mina mężusia bezcenna:)
na koniec mojej karczochowej przygody zrobiłam dwa duże jaja, 15 cm i ponad 20 cm, troszke inną metodą niż dotychczas, jestem zachwycona efektem końcowym.
jutro jeszcze jajo zielono-pomaranczowe dla mamuski i finito. sobie oczywiscie nie zrobiłam ani jednego:) no ale wiadomo, że szewc bez butów chodzi...
na koniec chciałam przywitać nowych obserwatorów oraz podziękować wszystkim za komentarze - dajecie mi ogromne szczęście ♥
ewa
piekne ,obydwa tak bardzo mi sie podobaja,ze nie umialabym wybrac ktore bardziej
OdpowiedzUsuńojjjjj, dziekuje Ci bardzo
OdpowiedzUsuńEwcia ciągle mnie zaskakujesz :)
OdpowiedzUsuńCudowne karczoszki, bardzo fajny układ wstążek:)
OdpowiedzUsuńoj joj wspaniale karczochowe pisanki!!!!
OdpowiedzUsuńPiękne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dziękuje Wam moje dobre duszki:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń